mariaszyje
Ubierz się w radość!

Moje wpadki zakupowe

Żeby nie było, że tak świetnie zawsze robię zakupy, mnie również zdarza się kupić słabą jakościowo rzecz i nie ma się co oszukiwać. Dzisiaj przedstawię Wam jakie ja miałam największe wpadki zakupowe i może Was to zainspiruje. Albo, przynajmniej, nie powielicie moich błędów.

Dobra, zaczynamy!

  1. Swetry

Zróbmy tutaj ogólna grupę, bo za dużo ich było, żeby wymieniać każdy z osobna. Zresztą,  chodzi o zasadę. To może być ostre co teraz napiszę, ale uważam, że w większości sklepów sieciowych, serio, nie ma dobrych swetrów. Wszystkie które przeglądam mają zawsze taką ilość akrylu i poliestru, że szkoda gadać. Najlepsze są jeszcze takie, które posiadają sporą ilość wiskozy, bo przynajmniej wiem, że ona nie jest taka zła dla ciała.
Ale o wełnie to możecie zapomnieć. Jak uraczysz jakieś 20% wełny to to jest bardzo dobrze…

Kiedyś nie byłam świadoma materiałów i kupowałam co mi wpadło w oko. A to oznacza, że większość swetrów grubych (które uwielbiam i nigdy nie mam ich za dużo w szafie) są mega słabej jakości. To duże wpadki zakupowe…

Niestety na taki porządny sweter trzeba wydać sporo pieniędzy. Więc tutaj zasada: mniej, a dobre, bardzo się sprawdza.

  1. T-shirty

Mam tutaj na myśli głównie koszulki, które kupowałam w Stanach. I mówię to po to, żeby powiedzieć  że właściwie tam ta jakość jest już bardzo słaba. Jeśli kupujesz w jakichś mega drogich markach, no to jeszcze, ale dla takich zwykłych śmiertelników jak ja, to zostają tylko sieciowe sklepy. I tam właściwie dostępne są koszulki,  które po kilku praniach totalnie tracą fason. Nawet jeśli mają skład całkiem dobry.  

I  zauważam teraz u nas w Polsce, że zaczyna się to samo co tam już jest. Teraz kupić dobrą koszulę to jest serio wyczyn. Ja w swojej szafie mam może ze trzy takie, które są ze mną kilka lat i nadal je noszę i lubię. Reszta niestety, bardzo szybko się niszczy, zmniejsza, albo wykręca…

Tu zrobię małe wtrącenie, nie wiem czy przypadkiem o tym nie pisałam już gdzieś, ale to najwyżej się powtórzę – zawsze kiedy używamy ubrań one się niszczą. Kwestią jest tylko to, w jakiś sposób się zużywają. Bo są ubrania, które wyglądają po praniu jakby miały już kilka lat, a są zupełnie nowe. Ale są też takie, które dalej trzymają fason i dobrze się w nich czujemy.

Pamiętajcie, ubranie po pierwszym praniu i noszeniu nigdy nie będzie wyglądało tak jak przed zakupem. Tak działają włókna. W naszej gestii jest tylko dobry wybór, żebyśmy po dwóch praniach nie chciały się jej pozbyć.

  1. Poszalałam z kolorem

Mam taką jedną marynarko-kurtkę (nie wiem jak to nazwać), którą miałam tylko kilka razy na sobie. I inni uważają, że bardzo dobrze w niej wyglądam, ale dla mnie jej kolor jest za ostry.  Jest ona w malinowym odcieniu czerwieni.
I to jest dowód na to, że nie ma co patrzeć na innych. To ostatecznie my chodzimy w tych ubraniach i jak coś nam nie pasuje, to nie wybieramy tych ubrań na co dzień. 

  1. Ładna szara sukienka, ale nie dla mnie

Miałam kiedyś taką wpadkę zakupową (pewnie było ich więcej, ale akurat przypominam sobie teraz ten), że kupiłam szarą sukienkę, zupełnie nie na moją sylwetkę. Ja najlepiej czuję się i wyglądam w sukienkach które podkreślają moją talię, a ta była totalną odwrotnością. Była dla pani o długich i szczupłych nogach (zupełnie nie ja!), takiej, która talii dodatkowo nie musi podkreślać. Ale pamiętam, że w tym sklepie byłam zaskoczona, że” wow chyba całkiem dobrze w niej wyglądam”. Pewnie było tam jakieś dobre światło, a mnie się wydawało że jakoś schudłam czy co…
W każdym razie wzięłam ją, zadowolona, że taka jestem laska. I wiecie co? Nie założyłam jej chyba nigdzie. Za każdym razem, jak próbowałam i patrzyłam już w moje lustro, to uznawałam że jednak te moje nogi nie są takie szczupłe i wyglądałam niekorzystnie…

Nie wiem do końca jaki jest z tego morał. Jak widać, każdemu musi się zdarzyć jakaś wpadka zakupowa. Ale historia w sumie skończyła się dobrze, bo oddałam ją komuś i pamiętam ze służyła ona dobrze komuś innemu. I super! J

  1. Niewygodne ubrania

Nie miałam dużo takich ubrań, bo zawsze mega zwracam uwagę na wygodę. To najważniejszy dla mnie aspekt. Kiedy coś przymierzam i już mnie uwiera, to nie ma szans że za to zapłacę. Najłatwiej jest przy kupnie butów (znaczy ciężko mi jakieś kupić, bo muszą być mega wygodne), ale też nie kupuję jeśli nie czuję, że są dobre. Podobnie mam ze spodniami. Moje wpadki zakupowe w tym zakresie chyba nie było nigdy.  Nienawidzę np. kiedy spodnie  mają za niski stan i wychodzą mi majtki kiedy siadam. Albo kiedy w ogóle są sztywne, bo jak ja niby mam w nich spędzić kilka godzin w pracy (czy jeszcze w szkole). Dzięki temu akurat spodnie mam serio świetne 🙂

Ale udało mi się kiedyś kupić sukienki z dziwnych materiałów, który nie pracowały z moim ciałem i czułam się w nich mało swobodnie.

 

odwiedź sklep, wygodne ubrania dla kobiet, uśmiechnięta kobieta, sukienki, wygodne sukienki, ubrania dobrej jakości, dobra jakość

  1. Spódnica ołówkowa, którą kupiłam bo „taką należy mieć w szafie”… 

…a prawda jest taka że miałam ją raz na sobie. Na maturze i beznadziejnie się w niej czułam…

Ogólnie nie neguję ołówkowych spódnic, bo chciałabym nawet jakąś ładną mieć, ale niestety na żadną nie trafiłam. Ale wracając, jeśli macie w szafie jakieś takie „must have” ale tylko dlatego, że wypada, to to nie ma sensu.

Mama mnie nauczyła takiej zasady, że jeśli nie nosiłam czegoś przez ostatni rok, to znaczy, że nie będzie mi służyło, choćby nie wiem co. Choćbym schudła i wyglądała lepiej. Jak coś nie pasuje, to nie ma co z tym walczyć. Może przyda się komuś innemu.

A jakie były twoje wpadki zakupowe? Dawaj!

Do następnego,

Maria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SKLEP INTERNETOWY

POZOSTAŁE WPISY:

Jedwab

Jak wygląda jego produkcja, gdzie go możesz znaleźć i jakie ma właściwości? Sprawdź!

Więcej »

WYSZUKAJ